sobota, 6 grudnia 2014

Memories - how it all started

I got up early in the morning today. Looked through the kitchen window.... Everything was wet, cold, foggy. And those depressing crows sitting on tops of naked trees... Then I looked at my kitchen: warm, dry, cosy. Had a sip of coffee. Went to my kids' room. The girls were still sleeping - so beautiful! Oh, how I love those moments of appreciation of what I have.  And the contrast between the gloomy December world outside and the invviting warmth indoors....
Feeling a bit sentimental today I'll take you for a journey back in time. To my earliest miniature creations :)
As some of you might remember, I started making my own miniatures more than 10 years ago. The first thing I made was a bed. Then I added a chest of drawers, a desk, a bedside table, and a chair. All in 1:10 scale. All made from massive pine stripwood I was able to get at Obi or Castorama. And all cut with a huge saw I found in my husband's garage mess. I don't think I've already shown you those early pieces. I started taking photos of the minis much later, only in 2006.  Here they are in different settings... And they do bring some nice memories:)

Wstałam sobie dzisiaj wcześniej rano. Bo chciałam dzieciom dyskretnie mikołajkowe prezenty podłożyć. Wyjrzałam przez kuchenne okno... Szaro, zimno, mokro i mgliście. I te gawrony smętnie siedzące na gołych gałęziach. Potem rozejrzałam się po swojej kuchni: takiej malutkiej, ciepłej, przytulnej. Napiłam się słodkiej kawy. Poszłam do pokoju dzieci. Jeszcze spały - piękne takie! Ach, jak ja lubię te momenty docenienia wszystkiego, co jest nam dane. I kontrast pomiędzy ciepełkiem domu, a chłodem świata na zewnątrz...
Zebrało mi się dzisiaj na melancholię jakąś. Tak więc zapraszam Was na sentymentalną wycieczkę w przeszłość. Do dni, kiedy odkrywałam świat miniatur.
Jak być może pamiętacie, zaczęłam robić własne mebelki ponad 10 lat temu.. Pierwsze było łóżko. Potem pojawiła się komoda, szafka nocna, biurko i krzesełko. Wszystko w skali 1:10, zrobione z topornych listewek sosnowych wyszukanych w Obi i Casto. Wszystko cięte ogromną piłą ręczną, którą wyszukałam wśród narzędzi męża. Chyba nie pokazywałam Wam jeszcze tych prac. Zdjęcia zrobiłam dużo później, bo dopiero w 2006, jak już miałam aparat cyfrowy.
Oto moje pierwsze wysiłki w różnych odsłonach.... Muszę przyznać, że się uśmiecham, bo niosą ze sobą wiele miłych wspomnień.


 








7 komentarzy:

  1. Unos recuerdos para conservar y disfrutar de ellos alguna vez.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepiękne, aż trudno uwierzyć w tę ogromną piłę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Son unos recuerdos que siempre estarán en tu memoria,es tan dulce recordar!!!!
    Besos.

    OdpowiedzUsuń
  4. Unas bellas miniaturas y más hechas por ti, serán un recuerdo fantástico, besos:-)

    OdpowiedzUsuń
  5. i ja się uśmiecham na te widoki...

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...